Napisz do nas Strona główna Kontakt Archiwum

Początek wojny w Koźmicach

O obronie Westerplatte, Bitwie nad Bzurą czy obronie Warszawy pamiętamy ze szkolnych podręczników. A jak te dni wrześniowe przeżywali koźmiczanie ? I ci którzy walczyli i ci którzy zostali w Koźmicach. Sięgnijmy do kronik szkolnych, ksiąg parafialnych i zachowanych wspomnień aby spojrzeć na początek wojny oczyma uczestników wrześniowych wydarzeń. Zobaczym jak w cieniu skrzydeł z czarnymi krzyżami i huku bomb rodzili się mali koźmiczanie a duzi żenili. Taka perspektywa pokazuje jak często prawdziwy obraz wojny nie pasuje do naszych stereotypowych wyobrażeń o niej. Warto o tym pomyśleć w 70 rocznicę tamtych wydarzeń.


Już czerwiec 1939 roku był gorący a lipiec przyniósł nową falę upałów. Przy szkole w Raciborsku trwała budowa ogrodzenia placu szkolnego. Jak z radością notował kierownik szkoły: osadzono 30 betonowych słupków na których rozciągnięto 85 metrów siatki drucianej. Bardzo aktywnie działały Koła Młodzieży Ludowej, organizując imprezy i zabawy. Regularnie dochodziło na nich do bijatyk pomiędzy młodzieńcami z różnych wsi. Niedzielny festyn 23 lipca zakończył się tragicznie – Józef Windak i Józef Wandas z Raciborska pobili śmiertelnie rówieśnika z Gorzkowa.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Przy wieńcu dożynkowym. Koźmice Wielkie, 26 sierpnia 1939.
W ostatnim tygodniu lipca szkołę w Koźmicach, podobnie jak i inne szkoły w gminie, wizytował osobiście Starosta Powiatowy, interesując się bardzo potrzebami szkół. Zapewne w związku z tą wizytą pozostawały zmiany kadrowe: dotychczasowy kierownik szkoły w Koźmicach otrzymał przeniesienie do Prądnika Białego a na stanowisko kierownika w Raciborsku powołany został Tadeusz Duda (od 4 lat pełnił obowiązki dyrektora raciborskiej szkoły). Kilka dni po swojej nominacji zapisał w kronice szkolnej: „Bierna wojna (wojna nerwów) między Niemcami a Polską trwa nadal. Stan jest bardzo groźny, a do końca sierpnia ma zapaść w Niemczech decyzja czy będzie wojna czy pokój. Polacy utrzymują wielki spokój, cierpliwość i umiar w postępowaniu z Niemcami. Naród spokojnie oczekuje przyszłych wypadków…”.
Stary plan wojny z Niemcami zakładał, że Małopolska będzie broniona przez Armię Kraków a atak przyjdzie z zachodu. Polskie manewry i gry sztabowe w latach trzydziestych były nastawione wyłącznie na taką tylko ewentualność. Tymczasem zajęcie Czechosłowacji przez Hitlera i utworzenie wiosną 1939 sprzyjającej Niemcom Republiki Słowackiej, zasadniczo zmieniło sytuację strategiczną. Rząd Słowacji, na czele którego stanął ksiądz Józef Tiso, pozwolił Hitlerowi na rozmieszczenie wojsk wzdłuż granicy z Polską. Do dyspozycji Niemców oddał także słowackie lotniska na północy kraju. Startujące z nich samoloty miały do Krakowa niecałą godzinę lotu. W tej sytuacji polski sztab generalny musiał błyskawicznie przygotować się nowego zagrożenia – ataku od południa.
[Rozmiar: 56617 bajtów]
na podst. Władysław Steblik "Armia "Kraków" 1939"

Kosztem uszczuplenia sił Armii Kraków utworzono Armię Karpaty z zadaniem obrony południowych granic Polski. Pomiędzy obszarami działań obu polskich armii znalazł się nieobsadzony korytarz ciągnący się od Nowego Targu przez Dobczyce i Koźmice aż do Bochni. W zamian za jednostki przekazane Armii Karpaty, Armia Kraków otrzymała tylko jedno wzmocnienie - 10 Brygadę Kawalerii Zmotoryzowanej (10 BKZ) pod dowództwem pułkownika Stanisława Maczka. Była to jedna z nielicznych jednostek w polskiej armii, zasługujących na miano nowoczesnej. W pełni zmotoryzowana, wyposażona w czołgi, mogła stawić czoła niemieckim oddziałom pancernym. Brygada pułkownika Maczka przybyła do Krakowa w połowie sierpnia. Sztab brygady rozpoczął objazd dróg i terenów w rejonie przyszłych walk. Wojskowi zajęli sale szkolne w Gorzkowie aktualizując gorączkowo mapy, sprawdzając stan mostów i poziom rzek w okolicy.

W czwartek, 24 sierpnia do domów wielu koźmiczan dotarły wezwania mobilizacyjne (tzw. mobilizacja kartkowa) m.in. do 20 Pułku Piechoty Ziemi Krakowskiej, w którym tradycyjnie służyli mieszkańcy dawnego Powiatu Wielickiego. Oficerem w tym pułku był pochodzący z Koźmiczek Antoni Batko.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
ORP Rybitwa
Do kraju zostaje wezwany w trybie alarmowym, bawiący z wizytą na Łotwie, okręt ORP „Rybitwa” na którym służy inny koźmiczanin – bosman mat Stanisław Tatara. Jak wspomina Tatara: „Po opuszczeniu portu [..] dowódcy zarządzają również alarm przeciwlotniczy, to już coś nie wesoło. Za chwilę z megafonu rozlegają się słowa naszego dowódcy oznajmiające o bardzo napiętej sytuacji w naszym kraju, oraz wezwaniu nas jak najszybciej do Gdyni, nakazuje wzmożenie czujności na okręcie i powiadamia o możliwości wybuchu wojny.” Kolejne wezwania przychodziły do Koźmiczek każdego dnia: dla Józefa Dańdy z domu nr 55, Andrzeja Gorliczyńskiego (KM 35), Józefa Półtoraka (KM 7), Ludwika Struzika (KM 53) i Władysława Wojtasika (KM 4).
Życie jednak toczy się nadal: w sobotę 26 sierpnia w Gorzkowie odbywa się ślub Franciszka Chlebdy i Bronisławy Podgórskiej, który jest poniekąd konkurencją dla dożynek gminnych w Koźmicach. Tymczasem wokół słowackiej Trsteny, tuż przed polską granicą z kilkuset czołgów i pojazdów pancernych wychodzą zmęczeni niemieccy żołnierze 2 Dywizji Pancernej. Ich dowódca ma już w zalakowanej kopercie rozkaz rozpoczęcia ataku drogą na Kraków (dziś droga krajowa nr 7, którą prowadzi do przejścia granicznego w Chyżnem). Ponad 100 km dalej na wschód, w Spiskiej Nowej Wsi trwa koncentracja słowackiej Armii Polowej „Bernolak” oraz słowackiego lotnictwa.

Trzeci agresor
Przez wiele lat w polskich szkołach uczono, że we wrześniu 1939 był tylko jeden agresor – hitlerowskie Niemcy. Dopiero od niedawna podręczniki szkolne piszą także o udziale Rosji Sowieckiej w ataku na Polskę. Wciąż natomiast jest mało znany fakt, że był także trzeci agresor: faszystowska Słowacja rządzona przez księdza prałata Josefa Tiso. W ataku na Polskę wzięło udział łącznie 50 000 tysięcy żołnierzy słowackich. Siły te operowały głównie na Spiszu i Orawie, doszło do niewielu walk z Polakami. W sumie, w nagrodę za przepuszczenie przez terytorium Słowacji armii niemieckiej we wrześniu 1939 r. i za udział wojsk słowackich w rozbiorze Polski, Hitler podarował księdzu prałatowi 752 km kw. polskiego obszaru państwowego. Na tych ziemiach tragiczny był los polskiego duchowieństwa katolickiego. Żandarmeria słowacka i administracja deportowały i więziły polskich proboszczów, a także nauczycieli. Żandarmi słowaccy polowali na Polaków przedzierających się przez Słowację na Zachód do Wojska Polskiego oraz na kurierów organizacji niepodległościowych. Ujętych przekazywano w ręce Gestapo, z którą to formacją Słowacy ściśle współpracowali. Aby dopełnić obrazu, trzeba powiedzieć, że wielu Słowaków nie godzących się z polityką Tiso zbiegło na początku 1939 roku do Polski, gdzie powstał Legion Słowacki. Lotnicy z tej jednostki walczyli we wrześniu 1939 w składzie Armii Kraków.
Na podwrocławskim lotnisku Cienin (Langenau) załogi 4 Pułku Bombowego (KG4) Luftwaffe wysiadają z bombowców Heinkel He-111. Oficer sztabowy tej jednostki, porucznik Waldemar Jung tak wspomina: „Wszystkie przygotowania były zakończone. Nurtowało nas wielkie pytanie czy dojdzie do wojny, czy też nie.[..] większość wierzyła w dalsze rokowania. Znane nam wtedy niemieckie żądania wobec Polski postrzegane były jako uzasadnione i prawowite.” Pod kapliczką z 1846 roku, zbiera się, odświętnie ubrana, męska reprezentacja Koźmiczek. Dodawszy sobie nieco animuszu procentowymi trunkami śpiewają: „My są chłopcy z Koźmic Małych, my lubimy wódkę pić ..„; . Wybierają się najpierw na zabawę dożynkową w Koźmicach, a potem jeszcze na potańcówkę koła młodzieży z Raciborska. Rozpoczyna się ostatni, przedwojenny weekend…
W poniedziałek (28 sierpnia) rano do wielickiego magistratu docierają afisze o powszechnej mobilizacji. Gdy urzędnicy już zabierają się do ich rozlepiania pilny telefon z Krakowa odwołuje akcję. Przed sklepami spożywczymi w Wieliczce zaczęły tworzyć się kolejki, masowo wykupywano masło, cukier i konserwy. Z półek znikały: nafta, świece, mydło oraz papierowe paski do oklejania szyb, co miało uchronić je od zniszczeń spowodowanych eksplozjami bomb.
Tuż przed południem, na tarnowskim dworcu kolejowym wybucha bomba podłożona przez niemieckich agentów. Ginie 18 osób, ponad 30 jest rannych. Zamachowiec zostaje ujęty przez policję. Kilka godzin później drużyna kolejarska z Bieżanowa odkrywa kolejny ładunek wybuchowy na torach w rejonie Kłaja.
W Byszycach na świat przychodzi Ania Kuc a w Koźmiczkach: Cecylka i Jadzia Batkowe. Wieczorem porucznik Jung na lotnisku w Cieninie odczytuje depeszę z Berlina: datę ataku na Polskę wyznaczono na piątek, 1 września.
Pod osłoną nocy, Rybitwa śledzi ruch niemieckich statków wchodzących do portu w Gdańsku: W kompletnym zaciemnieniu naszego okrętu, staramy się rozpoznać, co zawiera ładunek niemieckich statków i rozpoznajemy: samochody, zamaskowane działa, oraz wszelki sprzęt, którego przeznaczenia mogliśmy się tylko domyślać. Po zachowaniu się wysiadających ludzi i ich ilości rozpoznajemy wojsko.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Afisz mobilizacji powszechnej z 1939 r. Fot. wikipedia
W środę (30 sierpnia) Franciszek Batko, sołtys Koźmic Małych, rozwiesza po wsi otrzymane z gminy afisze mobilizacyjne. Rozpoczyna się ostatni etap mobilizacji – mobilizacja powszechna. Poborowi mają natychmiast stawić w swoich jednostkach.
31 sierpnia swoje macierzyste lotnisko Kraków-Rakowice (dziś teren Muzeum Lotnictwa i Astronautyki w Krakowie) doskonale znane Niemcom a zatem narażone na atak, opuszczają, przeznaczone do obrony nieba nad Koźmicami, myśliwce P-11 z II Pułku Lotniczego. Pułk przenosi się polowe lądowisko w podkrakowskich Balicach. Wówczas jest to zwyczajna, odpowiednio duża i skoszona łąka z przyległym sadem, który służy do maskowania myśliwców.
W tym samym czasie Antoni Batko wraz ze swoim 20 Pułkiem Piechoty zostają w pośpiechu przewiezieni koleją w rejon Pszczyny. Transport zajmuje cały dzień. Przed północą, gdy oddziały zatrzymują się na krótki spoczynek, do wyznaczonych pozycji w pszczyńskim lesie mają jeszcze 15 km. Gdy zasypiają strudzeni marszem polscy piechurzy na położonych bardziej na zachód niemieckich lotniskach jest już grana pobudka. Jest 2 w nocy, rozpoczął się 1 dzień września. Zaraz po śniadaniu załogi niemieckich bombowców w Cieninie zbierały się na odprawie. W sali, na wielkiej mapie sztabowej zaznaczono na czerwono punkt podpisany „Krakau”. Poniżej podana jest godzina startu: „4.10”. Zanim koledzy Waldemara Junga skończyli posiłek w sztabie Armii Kraków zadzwonił telefon. Wysunięta nad granicę czata „Jabłonka” Korpusu Ochrony Pogranicza meldowała o dużej ilości świateł samochodowych i szumie ciężkich silników. Były to czołgi 2 Dywizji Pancernej z Trsteny zbliżające się do granicy.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Niemiecka kolumna pancerna. Fot. wikipedia
Z niemiecką precyzją, punktualnie 10 po czwartej rano wystartowały samoloty z Cienina. W ich ładowniach było kilka ton bomb przeznaczonych dla Krakowa. Od 10 minut dowództwo Armii Kraków alarmowało już swoje jednostki, że wojna się rozpoczęła.
Odgłosy wojny dały się słyszeć w Koźmicach już około godziny 5 rano. Niemieckie samoloty przemknęły nisko nad wsią nadlatując na Kraków od południa: z Nowej Spiskiej Wsi i z Cienina. Wspomina Otto Mockel z 77 Pułku Bombowego Luftwaffe: Lecimy kursem wschodnim [..] atakujemy Kraków. Pod nami […]brudnawe, chłopskie chaty. Lecimy na wysokości 5-10 metrów. [..]Mieszkańcy wsi rozbiegają się przerażeni na boki lub wyciągają do nas ramiona. Czy oni w ogóle wiedzą, że mają nad sobą niemieckie samoloty, czy też boją się, że zaczniemy strzelać do bezbronnych ludzi ?”

Kwadrans później było już słychać wybuchy: bombardowane było lotnisko Kraków-Rakowice oraz urządzenia kolejowe w Bieżanowie. Koźmiczanie jeszcze nie wierzyli, że rozpoczęła się wojna. Ludzie faktycznie machali do nisko przelatujących Niemców, sądząc, że oglądają polskie manewry wojskowe. Takich wątpliwości nie miał Stanisław Tatara – samoloty, które pojawiły się nad portem wojennym w Gdyni ziały ogniem karabinów maszynowych i zrzucały bomby celując w „Rybitwę”. Okręt uniknął zniszczenia i umknął do bazy na Helu.
20 pułk rusza naprzód i z każdym krokiem słyszy narastające odgłosy walk – to 400 czołgów 5 Dywizji Pancernej taranuje właśnie polską obronę pod Pszczyną. Tymczasem 2 Dywizja Pancerna minęła granicę i prze na północ spychając słabą obronę Korpusu Obrony Pogranicza w rejon Rabki i Mszany. Zakopane, oddane bez walki już od świtu 1 września znalazło w rękach niemieckich. Generał Antoni Szylling, dowódca Armii Kraków nie spodziewał się tak silnego ataku z tej strony. Niemieckie czołgi, nacierając w takim tempie mogły już w sobotę dotrzeć pod Wawel.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Tankietki TKF były na wyposażeniu 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej. Fot. wikipedia
Szylling rozkazuje więc 10 BKZ aby natychmiast wyruszyła z Krakowa do Mszany. Pułkownik Maczek, rozdziela brygadę na dwie kolumny i nakazuje wymarsz najszybciej jak to możliwe. Jedna z kolumn około południa pojawiła się w Koźmicach. Krzepiąco wyglądały polskie tankietki i czołgi jadące na front. Otuchy dodawała także prasa, informująca o żądaniach brytyjsko-francuskich skierowanych pod adresem Hitlera: natychmiastowe przerwanie walk.
O ile na ziemi sytuacja nie wyglądała źle to na niebie pojawiały się kolejne grupy samolotów. Wyłącznie niemieckich. I żadnych polskich. Wczesnym popołudniem grupa Heinkli z jednostki Waldemara Junga (KG4) krążyła wokół Wieliczki dłuższą chwilę, bezskutecznie wypatrując wyznaczonego celu – polowego lotniska wojskowego. Niemiecki wywiad otrzymał bowiem błędne informacje od swoich agentów o lądowisku w rejonie Wieliczki. Był to wyjątek, bowiem generalnie, niemiecki wywiad działał nadzwyczaj sprawnie. Ruchy 10 BKZ w kierunku Mszany zostały natychmiast rozpoznane.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Słowacka kawaleria w 1939. Fot. wikipedia
Około godziny 17-tej niemieckie bombowce próbowały zniszczyć most na Rabie w Dobczycach aby w ten sposób zatrzymać 10 brygadę. Zrzucone ze sporej wysokości bomby trafiły nie w most lecz w domy położone w jego pobliżu. W pożarach spłonęło kilkanaście budynków, zginęło także 13 przypadkowych osób, w tym 6 letnia Krysia i 9 letni Jaś.
W Gorzkowie, w budynku szkoły i wokół niej stale kręcą się polscy żołnierze. Drogi z Wieliczki przez Koźmice do Dobczyc stały się ważnymi szlakami zaopatrzenia oddziałów pułkownika Maczka.
Pod wieczór pierwszego dnia wojny, Niemcy zbliżyli się niespełna 50 km od Koźmic, choć koźmiczanie, nie zdawali sobie z tego sprawy. Dlatego nie powinno nas dziwić, że nazajutrz (2 września) kilkanaście osób wybrało się z Gorzkowa i Koźmic na ślub krewnych do Krakowa. Panowała opinia, że wojna zaraz się skończy, że nadchodzi pomoc z Zachodu a Niemcy wkrótce zostaną pokonane. W polskiej prasie wojennej roiło się od zupełnie fantastycznych doniesień. I tak np. krakowski „Czas” donosił w sobotnim wydaniu: „Nasza bohaterska armia zniszczyła wrogowi 1000 czołgów !”. Kurier Poranny informował z kolei o nalocie polskich, francuskich i brytyjskich samolotów na Berlin.
Antoni Batko ze swoim 20 pułkiem od rana walczy w pszczyńskim lesie. Niemieckie czołgi udaje się powstrzymać za cenę ogromnych strat w polskich szeregach. Wieczorem przyszedł jednak rozkaz odwrotu na wschód. Sami Niemcy wysoko ocenili polskich żołnierzy pod Pszczyną nie kryjąc podziwu i uznania dla ich odwagi.
Tymczasem na Bałtyku Stanisław Tatara jest świadkiem zagłady bliźniaczego okrętu ORP „Mewa”. Jedna celna bomba eliminuje ponad połowę załogi i ciężko uszkadza okręt. Bezbronną i dryfującą „Mewę” przed zagładą ratuje „Rybitwa” biorąc ją na hol.

Niedzielny poranek 3 września, był jedyną okazją aby zobaczyć na koźmickim niebie polskie samoloty. Przed godziną 8 grupa sześciu bombowców „Karaś” z 24 eskadry rozpoznawczej przeleciała nad rejonem Koźmic kierując się z lotniska polowego Klimontów. Karasie skutecznie zbombardowały w rejonie Jabłonki niemieckie kolumny 2 Dywizji Pancernej ciągnące na Kraków. Gdy polskie bombowce podrywały się z Klimontowa Heinkle He-111 z KG4 startowały z Cienina (Langenau). Niemcy bombardowali linię kolejową Kraków – Lwów: pociągi, tory, rozjazdy i wiadukty. Bomby spadły także na same dworce: w Krakowie, Bieżanowie, Bochni, Brzesku i Tarnowie. Heinkle wracające do bazy na wysokości Wieliczki i Niepołomic napotkały jednak eskadrę polskich myśliwców P-11.
Gefreiter Dymek tak wspomina walkę z Polakami: „Nagle [strzelec pokładowy] krzyknął: „myśliwce nieprzyjaciela”. Stwierdziliśmy, że chodzi o 10 maszyn. Nastąpił atak na oba samoloty z klucza.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
He-111 gefreitera Dymka zestrzelony 3 września w czasie bitwy powietrznej nad Wieliczką.
Polską eskadrą dowodził ppor. Wacław Król. Jak czytamy w jego wspomnieniach: „Z przodu majaczyła Wieliczka. Ale oto już ich widać ! Lecą zwartym szykiem. To są niemieckie He-111. –Uwaga samoloty ! Cel z przodu ! Atakujemy ! – wydaję rozkaz przez radio [..].
Natychmiast otworzyliśmy ogień” – pisze Dymek – „chcąc odciąć się od agresorów”. Zauważyliśmy przy tym, że myśliwce skupiły uwagę na naszej maszynie. [..] Lecieliśmy ciasno w kluczu i odpowiadaliśmy na ogień”.
Strzelał podporucznik Król: „Nurkuję wprost w zwarty szyk wrogich bombowców. Przycelowuję się, strzelam krótkimi seriami. Samolot mój otoczony jest rojem świetlnych pocisków. To strzelcy pokładowi bombowców niemieckich ostrzeliwują mnie ogniem karabinów maszynowych. Biorę na cel samolot dowódcy.
Król strzela celnie, co dostrzega Dymek: „ Wtem zauważyłem liczne postrzały na lewym skrzydle. [..] Zorientowałem się, że nasz samolot powoli wytraca prędkość i rośnie temperatura płynu chłodzącego. Z tego też powodu wyszliśmy z klucza[..] Nasz pokładowy radiooperator Haibach musiał być już wtedy ranny, bo jego karabin maszynowy milczał. [..]Odłączyłem silnik, który już mocno dymił […]” .
Heinkel, dobity przez kolegów z eskadry Króla ostatecznie ląduje „na brzuchu” (czyli ze schowanym podwoziem) kilkadziesiąt kilometrów dalej.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Rozbity polski myśliwiec - PZL P11c. Na takim samolocie walczył nad Wieliczką podporucznik Król.
Jednak polski pilot także ma kłopoty: „Nagle stuk ![…] silnik mojego samolotu okrył się ciemnym dymem. Płomienie ogarnęły zbiornik benzynowy [..] przed kabiną. Jasne języki ognia zaczęły wciskać się do wnętrza i parzyć mnie w gołe ręce. [..] Nie wiem jak to się stało, i nie mogłem sobie tego potem uzmysłowić, co zrobiłem, że opuściłem samolot.
Samolot roztrzaskał się w Puszczy Niepołomickiej a sam podporucznik bezpiecznie opadł na spadochronie wprost na ludzi wychodzących z niedzielnej sumy w kościele w Kłaju.
Pierwsza ofiara wojny
Podporucznik Król podsumowuje walkę, pisząc, że zestrzelone zostały 4 Heinkle ze stratą jednego polskiego samolotu. Ocenia walkę jako sukces, bowiem powstrzymano Niemców przed atakiem na Kraków. Niemcy z kolei piszą, że zestrzelili 3 polskie myśliwce a stracili tylko jeden własny samolot. Oceniają walkę jako sukces, bowiem wykonano atak na cele kolejowe w rejonie Bochni a w drodze powrotnej, już bez bomb, formacja odparła atak, zadając straty większe od własnych. Najlepszym komentarzem mogą tu być znane słowa gubernatora Kalifornii, Hirama Johnsona: „Pierwszą ofiarą wojny jest prawda”.
Na niebie rozgorzała teraz walka pozostałych myśliwców z niemieckimi He-111. Była pogodna, słoneczna niedziela - podniebne pojedynki nad Wieliczką były widziane przez wielu okolicznych mieszkańców.
Niedługo potem przez Koźmice przeciągnęły w drodze do Dobczyc kolumny 60 pułku artylerii ciężkiej. Karne wojsko w czystych mundurach i zwartym szyku śpieszące z odsieczą. Był to ostatni budujący obrazek dla koźmiczan. Bowiem już od wczesnego popołudnia szosy zapełniły się falą uchodźców: ewakuowano szpitale, urzędy, posterunki policji, uciekali także masowo cywile. Uciekł również wraz z rodziną kierownik koźmickiej szkoły Franciszek Poniewierski. Pozostawiona bez dozoru szkoła została wkrótce doszczętnie ograbiona i zdemolowana.
Co i rusz z różnych kierunków nadlatywały samoloty z czarnymi krzyżami – bez ustanku była bombardowana linia kolejowa Kraków – Tarnów - Lwów. Wieczorem w Dobczycach stanął sztab 10 BKZ z pułkownikiem Maczkiem. Tłumy uchodźców i nowe wieści, rozgłaszane przez prasę, wpłynęły na radykalną zmianę nastrojów. Gazety donosiły o „zbombardowaniu Jasnej Góry przez zbrodniczą rękę hitlerowskiego barbarzyńcy”. Wiadomość była nieprawdziwa ale miała katastrofalny wpływ na morale, umacniała bowiem przekonanie o bezkarności najeźdźcy i bezsilności polskiego wojska.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Pułkownik Stanisław Maczek i major Franciszek Skibiński wśród żołnierzy 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej.
Zgodnie z rozkazem 20 pułk wycofywał się (podobnie jak reszta polskich oddziałów) z rejonu Pszczyny.
W nocy z niedzieli na poniedziałek oddziały 10 BKZ przemieszczały się w rejon Kasiny Wielkiej, skąd w poniedziałek rano miało wyjść polskie kontrnatarcie. Wspomina Franciszek Skibiński, ówczesny szef sztabu brygady:„Droga do Myślenic była wolna, same Myślenice znacznie mniej niebezpieczne, niż to sobie wyobrażaliśmy. Po opuszczeniu oświetlonych pożarami Myślenic i zanurzeniu się w ciemną drogę na Dobczyce, natknęliśmy się po raz pierwszy w tej wojnie na zjawisko zatorów drogowych. Droga była szczelnie zapchana przez nie kończące się kolumny samochodów i wozów konnych, cywilnych i wojskowych, stada bydła i tłumy pieszych uciekinierów.”.
Brygada musiał dotrzeć rano do Kasiny, choć nie było to łatwym zadaniem. Wspomina dalej Franciszek Skibiński: „Na góralskim wozie spała cala rodzina, chłop w kożuchu, kobieta z dwojgiem małych dzieci i cielę śpiące na wozie z reszta rodziny. Pies przywiązany na łańcuchu pod wozem. Mała dziewczynka tuliła kota w objęciach. Widać było wyraźnie, ze jeżeli zepchnie się do rowu ten właśnie wóz, to ciężarówka stojąca za nim będzie mogła przejechać na prawą stronę drogi i cały ten korek da się rozplatać. Wozy wyciągną się w jedną linie po prawej stronie, czoło brygady będzie mogło ruszyć i przejść przynajmniej ten odcinek. Zaświeciłem latarką w oczy ludziom śpiącym na furce. Złazić z wozu! Chłop obudził się i zaczął wyłazić ociągając się i niechętnie mrużąc oczy w świetle mojej latarki.
- Do rowu z tym wozem!
Dziewczynka z kotem przestraszyła się i zaczęła płakać głosem mojej Krysiuni. A minuty płynęły i brygada stała.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Polskie drogi wrześniowe.
- Do rowu!
- Panie, kobieta chora, małe dzieci!
Ach diabli, czyż ja sam nie widzę, że kobieta chora, że małe dzieci! Nie wiem, czy to kurz, czy łzy dusiły mnie w gardle, kurz czy łzy przeszkadzały widzieć. Żal mi było tego starego chłopa jak rodzonego ojca – żebyś wiedział diable, że wolałbym rzucić w kurz drogi Colta i beret, i czarną skórę, zostać z tobą i pomóc wyratować babę, cielę, kota, chabetę i psa, a najbardziej małą dziewczynkę płaczącą głosem Krysiuni. Nie męcz dłużej!
- Do rowu …synu!
Chłop zgiął się w pół, zdjął czapkę, jeszcze prosił. Znów przepadały minuty. Brygada stała, zagrożenie dla skrzydeł armii wzrastało. Wyrwałem chłopu bat i lejce. Zacząłem prać chabetę z całych sił po sterczących żebrach, kobieta podniosła histeryczny wrzask, dziewczynka zanosiła się od łkań, koń ruszył, ponaglony ciosami bata i moim dzikim wrzaskiem – chrypieniem, dał się wpędzić do rowu, za nim przechylił się wóz… i nie patrzyłem, co się dalej stało. Dziura w zatorze była wybita. (…) Zostawiliśmy za sobą niemało krzywdy ludzkiej, niemało przekleństw spadło na nasze głowy. (…) Może kiedyś ktoś pokrzywdzony przez żołnierzy w czarnych skórach i czarnych beretach w czarna noc wrześniową na drogach południowo – zachodniej Polski przeczyta te słowa. W imieniu swoim i żołnierzy brygady proszę o przebaczenie i zrozumienie; myśmy wtedy wierzyli bez cienia wątpliwości w słuszność naszego postępowania – nie było innego wyjścia
.”
W poniedziałek, 4 września, w Gorzkowie odbył się ślub Pawła Nowaka z Podstolic i Antoniny Biczówny z Koźmic Wielkich. Trudno to sobie wyobrazić: wśród ciżby uchodźców, przelatujących bombowców i odgłosów walk: z zachodu, południa i wschodu zebrani goście i Państwo Młodzi. A może tylko rodzice, młodzi i ksiądz ? Może ktoś zna okoliczności tego wojennego ślubu ?
Niemiecki wywiad wciąż działał doskonale i gdy tylko stwierdził obecność sztabu generała Boruty-Spiechowicza w Wieliczce, niemieckie bombowce zaatakowały miasto. Pociski spadły na wiadukt kolejowy w rejonie ulicy Krakowskiej. Wszędzie było pełno ludzi: zginęło ponad 30 osób, w tym kilku harcerzy organizujących pomoc dla uchodźców.
Z Wieliczki uciekł zarząd miasta wraz z burmistrzem rekwirując na ten cel samochody w tym także wozy bojowe straży pożarnej, pozbawiając miasto możliwości gaszenia pożarów. Gdy miasto opuściła także policja, Wieliczka przestała posiadać jakiekolwiek, legalne władze. Panika udzieliła się także koźmiczanom, którzy porzucali domy i przyłączali się do rzeki płynących na wschód uciekinierów. Na drogach cywile wymieszali się w wojskiem co dla Niemców było wystarczającym pretekstem do ataków z powietrza na kolumny uchodźców. W Sierczy w wyniku ostrzału lotniczego zginęły 4 osoby.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Polskie działko przeciwpancerne 37mm. Standardowe wyposażenie szwadronów ułańskich we wrześniu 1939.
Wójt gminy Koźmice w powojennym sprawozdaniu napisał: „Przemarsz wojsk niemieckich [..] wywołał popłoch mieszkańców, uciekających sami nie wiedząc, w którym kierunku, co spowodowało utratę mienia”. Czyżby oznaczało to, że część tych, którzy pozostali wykorzystała nieobecność sąsiadów na powiększenie ich kosztem swego majątku ? Przez okna raciborskiej szkoły exodus ten obserwował kierownik Tadeusz Duda. Postanowił zakopać akta szkolne aby nie wpadły w ręce Niemców. Potem patrzył jak: „ pozostali rozbili i zrabowali sklep Kółka Rolniczego”.
Po południu jedną z koźmickich, polnych dróg przemykał samochód sztabowy generała Boruty-Spiechowicza, który spotykał się z pułkownikiem Maczkiem w Dobczycach. Ułani 10 brygady dotarli na czas do Kasiny i atakując odrzucili Niemców pod Mszanę. Jednak przed wieczorem niemiecki natarcie ustaliło znów linię frontu pod Kasiną.
Kolejny dzień, 5 września, przyniósł pogorszenie sytuacji. Co prawda gazety, których w Koźmicach i tak nikt już nie czytał, donosiły o wielkich (choć naprawdę niestniejących) sukcesach wojsk polskich to los Krakowa i całej okolicy był już przesądzony. 2 dywizja zdobyła Myślenice spychając polskie oddziały do odwrotu przez Siepraw, Gorzków i Koźmice na Bochnię i Niepołomice. Po południu w pobliżu Koźmic wycofywał się na wschód także 20 PP. Czy Antoni Batko wstąpił na chwilę do domu ?
W Gorzkowie rozlokowały się tylne straże Armii Kraków. Jak wspomina oficer sztabu Armii Kraków, Władysław Steblik: „ Droga na Wieliczkę stanęła dla Niemców otworem. : 2 Dywizja Pancerna na szczęście nie skierowała się na Wieliczkę”. .
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Piechota niemiecka we wrześniu 1939.
Koźmice otrzymały jeszcze jeden, ostatni dzień wolności, choć zawdzięczały go nie tyle szczęściu co dowództwu niemieckiemu, które nakazało ominąć Kraków i atakować w kierunku Lublina.
Wieczorem niemieckie samoloty zrzuciły ulotki, zachęcające żołnierzy do dezercji w obliczu przegranej wojny. Z szeregów 201 rezerwowego pułku piechoty, odchodzącego z Krakowa zdezerterowało ponad 300 żołnierzy, głównie Ślązaków. Przez całą noc wszystkimi drogami wokół Koźmic trwał odwrót 10bk i innych oddziałów Armii Kraków. Nad ranem odeszła tylnia straż trzymająca do ostatka rejon Gorzkowa.
W ślad za ustępującymi oddziałami polskimi pojawiali się Niemcy. Rano zajęli Dobczyce, około południa byli już w Gorzkowie i Koźmicach. „Niemcy w Raciborsku przebywali tylko jedną noc z 6-tego na 7-go września nie czyniąc nikomu krzywdy. Nocowali też w szkole a oficerowie w mieszkaniu kierownika” – zanotował Tadeusz Duda. Wojna w Koźmicach już się skończyła choć w różnych miejscach walczyli jeszcze koźmiczanie. Rybitwa została zatopiona przez załogę 17 września na Helu, ale Stanisław Tatara walczył na lądzie do 2 października.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
W drodze na Wieliczkę - pobojowisko po niemieckim nalocie. Fot.wikipedia
Antoni Batko przeszedł ze swoim pułkiem drogę aż pod Tomaszów Lubelski, gdzie w okrążeniu, 20 września skapitulowały resztki 6 Dywizji piechoty, w której składzie walczył 20 PP.
Wkrótce zaczęli powracać koźmiczanie, którzy uciekali przed Niemcami. Nastał mrok okupacji hitlerowskiej, który dla koźmiczan miał trwać 1965 dni. Jej pierwszym, ponurym akcentem była egzekucja 32 najbogatszych wielickich Żydów w dniu 12 września. Wywleczono ich z domów, zgromadzono na wielickim rynku a następnie przewieziono dwoma ciężarówkami do Taszyc (przysiółek w Pawlikowicach). Tam w lasku niedaleko szkoły zostali rozstrzelani przez oddział żandarmerii wojskowej. Miejscowych gospodarzy zmuszono następnie do przewiezienia ciał na cmentarz w Sierczy.

Na koniec wrzesień widziany oczyma poety, koźmiczanina Franciszka Surówki Brzegowskiego. Jest to fragment wiersza „Ruina” z tomu”Dar iluzyjny”:

Jeszcze się świetli na murach orędzie
bez woli i bez siły,
jeszcze brzmi w uszach alarm,
krwi wołający, pomsty, krwi,
gdy wróg przedmieścia bombami zapalał
i szturmem samolotów drżała niema przestrzeń.
Gdzie broń ? Gdzie wódz?
Daremne słowa były,
Nie trzeba było słów,
Gdy od szelestu wargi prędzej
szła wrześniem teutońska nawała.

Andrzej Pasula


Szczególne podziękowania dla Piotra Kaczora za pomoc w przygotowaniu materiałów.


Najważniejsze źródła:
1. Kronika szkolna z Raciborska.
2. Kronika szkolna z Gorzkowa.
3. Kronika szkolna z Koźmic Wielkich.
4. Informacje na temat osób z Koźmic Małych zaangażowanych w działania wojenne zebrane przez Stanisława Dziedzica (Zeszyt 42 Biblioteczki Wielickiej z 97 spotkania Wieliczka-Wieliczanie).
5. Ankieta dotycząca działań wojennych oraz okupacji niemieckiej - gmina Koźmice Wielkie
6. Armia Kraków 1939. – W.Steblik
7. Luftwaffe nad Polską. M.Emmerling
8. Słowackie epizody z polskiego Podkarpacia. A.Olejko
9. Drzewo genealogiczne koźmiczan - Piotr Kaczor

Czytaj także:Koniec wojny w Koźmicach
sierpień 2009
kozmice.pl