Napisz do nas Strona główna Kontakt Archiwum

Koniec wojny w Koźmicach

22 stycznia 1945 Rosjanie wkroczyli do Koźmic. Jak wyglądało życie koźmiczan ? Rodziły się dzieci, odbywały się wesela, młodzi umawiali się na randki. Spójrzmy z trochę nietypowej perspektywy - zwykłych koźmiczan - na historię znaną ze szkolnych podręczników. Głównie dzięki szkolnym kronikom z Koźmic, Raciborska i Gorzkowa próbujemy odtworzyć tamtą atmosferę. Dzień po dniu przeżywamy styczeń sprzed 64 lat.


Radośnie zaczął się ten nowy, 1945-ty rok, bo już w jego pierwszym dniu Koźmiczkom przybył nowy obywatel: urodzony dokładne 1 stycznia Jerzy Batko (KM 35). Szykowało się, umówione wcześniej na drugą niedzielę stycznia, duże wesele - wielu koźmiczan było na nie zaproszonych. Tymczasem wojska rosyjskie od ubiegłego lata stały bez ruchu na linii Dunajca – około 60 km od Koźmic. W pierwszych dniach nowego roku mróz skuł Wisłę lodem, na tyle grubym by utrzymać ciężar rosyjskiego piechura, lecz zbyt cienkim jak na czołgowe gąsienice.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Sowieckie natarcie. Fot. wikipedia
Rosjanie błyskawicznie podjęli ryzykowną decyzję o pozostawieniu ciężkiego sprzętu i zaatakowaniu jedynie piechotą ale jednocześnie na wielokilometrowym odcinku rzeki. Przekroczenie Wisły przez Rosjan na północ od Krakowa spowodowało, że zażarta obrona miasta przestała mieć sens militarny. Ponadto dla Stalina najważniejszy był przemysłowy Śląsk z jego kopalniami i fabrykami.
W Krakowie pozostała jedynie 17 armia niemiecka pod dowództwem gen. Friedricha Schulza. Z dwóch kierunków: od północy i od wschodu atakował ją I Front Ukraiński dysponujący potężną siłą 12 armii. Z trzeciego kierunku – południowego, nacierał IV Front Ukraiński w składzie 7 armii. Dowódca I Frontu Ukraińskiego, marszałek Iwan Koniew otrzymał rozkaz samego Stalina aby jak najszybciej zająć Śląsk, zanim Niemcy zdążą zniszczyć lub ewakuować tamtejsze maszyny i urządzenia fabryczne. Faktycznie zaniechano planów zdobycia miasta przy wsparciu ciężkiego sprzętu i ostrzału artyleryjskiego. Nowy plan zakładał zdobycie Krakowa jedynie lekkimi siłami, których głównym atutem był zaskakujący, błyskawiczny manewr okrążający. Wobec nowej sytuacji, także Niemcy podjęli decyzję o zaniechaniu obrony Krakowa i rozpoczęli odwrót w kierunku Śląska. Koniew obszedł więc miasto i zaatakował jednocześnie: od zachodu, północy i północnego wschodu. Ze składu frontu wydzielił pierwszego aktora interesującego nas dramatu - 60 Armię. Otrzymała ona zadanie ataku na linii: Bochnia – Niepołomice – Wieliczka – Koźmice - Dobczyce. Jej dowódca - generał Kuroczkin znał doskonale swego przeciwnika – 17 armię niemiecką. Obaj rywale spotkali się już ze zmiennym szczęściem kilkukrotnie, między innymi pod Stalingradem.
W niedzielny poranek, 14 stycznia podążających na ślub do Wieliczki gości, zaniepokoił głuchy grzmot artylerii. Dobiegał ze wschodu. Wsłuchiwali się niespokojnie, zwróceni ku wschodowi, ale ponieważ nic więcej się działo udali się do kościoła. Grzmot zaczął tymczasem narastać i nazajutrz było go słychać już z północnego zachodu – od strony Krakowa.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Eskadra rosyjskich bombowców Pe 2 "Petlakow". Fot. wikipedia
We wtorek niebo nad Koźmicami pokryło się niewidzianymi dotąd samolotami z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach. Widać było jak pękate „Petlakowy” zrzucają bomby na tory i urządzenia kolejowe w Bieżanowie. W mroźnym powietrzu dobrze widoczne były także smugi kondensacyjne rakiet, którymi szturmowe Iliuszyny atakowały kolumny niemieckie w Wieliczce. Ucierpiał przy tym zamek żupny, Sukiennice wielickie i stacja kolejowa Wieliczka - Rynek. Następnego dnia łuny pożarów rozświetliły niebo na północy – to Kuroczkin torował sobie drogę na Dobczyce. W upiornym blasku ognistej poświaty drogi znów zapełniły się niemieckimi żołnierzami wycofującymi się na Myślenice. Nie były to już zwarte, karne kolumny, lecz raczej bezładna masa obszarpańców, przemieszane grupki z różnych formacji bez dowódców. Wielu żołnierzy było głodnych – zabierali z przydrożnych domów wszystko, co się nadawało do zjedzenia. Inni dopytywali się o drogę na Mogilany. Kierownik szkoły w Gorzkowie, zmuszony był przerwać zajęcia w szkole i zwolnić uczniów do domów.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Niemieckie tabory. Fot. wikipedia
Rosjanie już 18 stycznia opanowali lewobrzeżny Kraków, tymczasem tereny na wschód od miasta wciąż były w rękach niemieckich. Mimo, iż Niemcy zaczęli się wycofywać już na południe, Rosjanie nie naciskali, bardzo wolno przejmując teren. Niemal w ostatnim dniu niemieckiej okupacji, Koźmiczki znów powiększyły się o jednego obywatela, urodzonego pod 15-tką Tadeusza Kaczora. W piątek, 19 stycznia zdobyto cały prawobrzeżny Kraków ale marsz na Wieliczkę powstrzymały słabe punkty oporu w Płaszowie i Rżące. „Mieliśmy wiele radości widząc uciekających Niemców na wozach, autach, niektórzy wieźli plecaki na „tragaczach” inni nawet na furtkach płotu i drabinkach. [..] nieprzerwane sznury taborów przewalały się przez wieś [..] ” - pisze kronikarz z Raciborska. „Wojska niemieckie jadą z Wieliczki, Grajowa i Dobczyc drogą na Mogilany, a jest ich tyle, że nie mogą się na tej drodze pomieścić” – dodaje kierownik gorzkowskiej szkoły. Rozpoczna się ewakuacja szpitala polowego ze szkoły w Koźmicach, w sobotę wieczorem budynek jest już pusty, choć w pośpiechu Niemcy porzucili wiele rzeczy: deski, łóżka, wiadra, miednice. Niedługo po ich odejściu koźmiczanie zaczęli rozkradać – ku zmartwieniu kierownika szkoły – pozostawione, wojskowe dobro.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Legenda: 1 - stanowisko niemieckiego działka, 2 - wybuch miny w domu Hajduków, 3 - wybuch miny w domu Wilków.

Dopiero w sobotę wieczorem, 20 stycznia, Kuroczkin zdobył Wieliczkę właściwie już bez walki. Tymczasem na scenę koźmickiego drmatu wkroczył drugi aktor: oto do Dobczyc i Gdowa nadciągał Kirył Moskalenko ze swoją 38 armią wchodzącą w skład IV Frontu Ukraińskiego. Wokół Pogórza Wielickiego powoli zaciskały się rosyjskie kleszcze – ich prawym ramieniem był Kuroczkin z 60 armią a lewym Moskalenko z 38 armią. Według planów sowieckich sztabowców, miały się one zacisnąć na wysokości szosy Bochnia – Myślenice. Niemcy mieli w tym rejonie dwie niepełne dywizje rozlokowane wzdłuż linii Bodzanów-Sułków-Biskupice-Chorągwica-Raciborsko-Gorzków. Pełniły rolę rygla powstrzymującego rosyjskie kleszcze przed zaciśnięciem. Na północy, przy skrzyżowaniu w Rożnowej słabe siły tylnej straży powstrzymały czołówki 60 armii. Od strony południa przy drodze dobczyckiej między Gorzkowem, Koźmiczkami a Raciborskiem Niemcy ustawili dwa lub trzy stanowiska z zadaniem zatrzymania krasnoarmiejców Moskalenki jak długo się da..
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Działko przeciwpancerne PaK38 - kal.50mm. Prawdopodobnie takie właśnie strzelało ze stanowiska obok kapliczki. Fot. wikipedia


Jedna z tych pozycji ulokowana została w Koźmicach Małych na wzgórzu (obok kapliczki „włoskiej” z 1916 roku). Było tam kilku żołnierzy oraz pojedyncze działko przeciwpancerne i jeden ckm. Ich zadaniem był ostrzał drogi (aktualna droga wojewódzka 964) od strony Dziekanowic.
Po przełamaniu obrony w Sułkowie, Biskupicach i Rożnowej 60 armia posunęła się dalej drogą w kierunku Koźmic. Wieczorem około 19-tej była już w rejonie szkoły w Raciborsku. Pocisk z rosyjskiego działa trafił w dom Wojciecha Hajduka, zaraz obok szkoły i zabił 16 letnią córkę, Helenę.
Dziesięcioletni Wiktor Windak mieszkający w pobliżu granicy Raciborska z Koźmiczkami zdołał wymknąć się z domu i stojąc przy drodze obserwował ruch. Zaciekawiło go spore, blaszane pudło obwiązane drutem leżące przy szosie. Zaczął się nim bawić i próbował rozkręcić póki nie odpędził go jeden z żołnierzy.
Kilkaset metrów dalej, nie zważając na zamieszanie i wojenny chaos, Władysław Kurek postanawia złożyć wizytę swej narzeczonej Zosi Wilkównie. Ze swego domu na Kopcach, nieopodal granicy z Pawlikowicami (KW 131) ma blisko do Wilków, mieszkających kilka domów dalej (KW 186). Na drodze, na śniegu widzi świeżą ziemię, jakby niedawno zostało tutaj coś zakopane. Domyśla się, że może to być mina, zna się na tym - jest saperem i żołnierzem AK. Zapewne wydany poprzedniego dnia rozkaz komendanta głównego gen.Okulickiego o rozwiązaniu oddziałów Armii Krajowej nie dotarł jeszcze do Koźmic. Odgarnia ostrożnie ziemię i odnajduje niemiecką minę przeciwczołgową. Wykopuje ją – i zastanawia się gdzie ją rozbroić. Mina zawiera ponad 4 kg cennego trotylu. Powinien zanieść ją do swojego domu, gdzie w piwnicy ma tajny arsenał – cały magazyn broni i amunicji oddziału „Potok”. Ale pocisk jest ciężki – waży prawie 10 kg i trzeba nieść go ostrożnie. Idąc wolno z trzymanym oburącz talerzem miny, łatwo może zwrócić na siebie uwagę. Zostawić jej też nie może, ostatecznie decyduje się rozbroić ją w domu Zosi, do którego ma zaledwie kilkadziesiąt metrów. Już u Wilków, Kurek zabiera się do demontażu pocisku – jak to już robił wiele razy przedtem. Ogromna eksplozja wstrząsa domem Wilków i w ułamku sekundy z budynku zostaje sterta belek i słomy pod którą leżą ciała wszystkich, którzy znajdowali się w środku. Na rumowisku po chwili zjawiają się sąsiedzi aby sprawdzić, czy ktoś przeżył. Niestety siła wybuchu zabiła wszystkich - Kurka i jego narzeczoną a także rodziców Wilkówny i dwójkę jej rodzeństwa – razem 6 osób. Zwłoki były tak poszarpane, że nie udało się ich zidentyfikować.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Czołgi były w składzie 38 Armii. O ich ataku od strony Jankówki wspomina kronika szkolna z Gorzkowa. Fot. wikipedia
W nocy z soboty na niedzielę w rejonie od: Tomaszkowic przez Chorągwicę, Raciborsko, Koźmice aż po Gorzków doszło do ostatecznego zaciśnięcia sowieckich kleszczy. Kontakt nawiązały czołowe oddziały obu, nacierających z przeciwnych kierunków, armii.
Zdążający 21 stycznia na poranną mszę niedzielną do Gorzkowa parafianie, dowiedzieli się od tych, którzy przybyli ze strony Dobczyc, że na zamku w mieście, ulokowała się niemiecka artyleria, która ostrzeliwuje szosę z Bochni do Myślenic. Proboszcz w pośpiechu odprawił liturgię, zapowiadając, że późniejszej sumy już nie będzie. Ludzie wrócili więc do domów, szczelnie zamykając drzwi i okna, jakby to mogło ich uchronić przed wojennymi nieszczęściami rozgrywającymi się tuż obok.
Rosjanie, po nawiązaniu kontaktu przez 60 i 38 armie utworzyli zwartą linię frontu i zaczęli wypychać Niemców na południe. Rozpoczęła się walka o biegnącą grzbietem wzgórz szosę Raciborsko – Gorzków - Myślenice. Bardzo ucierpiała szkoła w Raciborsku, gdzie twardo bronili się Niemcy – Rosjanie trzykrotnie atakowali z gromkim „Urrra” ale nie potrafili przełamać obrony. Spłonęły 4 położone w pobliżu domu i 2 stodoły. W tym samym czasie pod osłoną nocy, kilkaset metrów dalej, na wąskiej drodze przez Koźmiczki trwa niekończący się eksodus Niemców. Około 2 w nocy Rosjanie ustawiają kilka dział w Jankówce i stamtąd zaczynają ostrzeliwać szosę na Gorzków i dalej do Zakliczyna. Niemieckie działo przy kapliczce w Koźmiczkach ciągle powstrzymuje piechotę rosyjską utrzymując otwartą drogę odwrotu na południe. Według ustnej relacji, niemieckie stanowisko obok kapliczki zostało zaatakowane „od tyłu” (od północnego zachodu) czyli od strony lasu. Rosyjscy żołnierze zostali poprowadzeni leśnym wąwozem od źródełka aż do kapliczki przez mieszkańca Koźmiczek (nie wiemy przez kogo). Wprost z Czarnego Lasu zaatakowali Niemców.
Do straży tylnej Niemcy wydzielili związki z 344 i 359 dywizji piechoty i prawdopodobnie w Koźmicach walczyli żołnierze jednej z tych jednostek. Kto ich atakował ? Czy byli to Rosjanie z 60 armii nacierającej z północy czy też piechota z 38 armii nacierającej z południa ? Nie udało się tego jednoznacznie ustalić, bowiem w tym samym miejscu i czasie znajdowały się jednostki z obu armii. W wyniku krótkiego starcia zginęli wszyscy Niemcy i jeden Rosjanin.
Walki przenoszą się do Gorzkowa – płonie karczma w centrum wsi, pociski niszczą dach plebani i burzą jedną ze ścian kościoła. Kościół zostaje splądrowany przez Niemców, płonie kilka domów obok kościoła. Żołnierze okradają także miejscowy sklep spółdzielczy a parafianie pod pretekstem pomocy plądrują także gorzkowską plebanię. Wreszcie w poniedziałek 22 stycznia nad ranem, od strony Jankówki na szosę wjeżdżają rosyjskie czołgi. Ostatni Niemcy uciekają jedyną wolną drogą – na Siepraw. Ktoś z rodziny Wilków zaprzęga konie i nie bacząc na ciągnące kolumny kranosarmijców jedzie do Pawlikowic do Zakładu Wychowaczego po deski na sześć trumien. Wzdłuż dróg rozciąga się jedno wielkie pobojowisko. Zwłoki Niemców, uszkodzone samochody, porzucone furmanki, zabite zwierzęta, broń i amunicja oraz mnóstwo przeróżnych przedmiotów, wiele z nich zrabowanych w najbliższej okolicy. „Zaraz po wkroczeniu Rosjan mieszkańcy wsi rzucili się na pozostawione tabory, zabierając wszystko, co tylko jakąś wartość posiadać mogło” – odnajdujemy zapis w gorzkowskiej kronice.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Rosyjska piechota w natarciu. Fot. wikipedia
Wkraczający Rosjanie nie są witani z radością przez koźmiczan, jako że :”[..] po drodze plądrowali domy, żądali wódki i jedzenia”. A także - czego autor już nie mógł napisać - gwałcili kobiety i rabowali mieszkańcom zegarki. Doszczętnie rozkradli wyposażenie raciborskiej szkoły a czego nie zdołali zabrać – zniszczyli. Podobny los spotkał mieszczące się w tym samym budynku mieszkanie kierownika szkoły. Zresztą szkoły w całej okolicy nie miały szczęścia – także szkoła w Koźmicach została zdewastowana – zrabowano wyposażenie i rozkradziono nawet kwatery okienne. Niestety – jak wspomina autor koźmickiej kroniki szkolnej – w tym przypadku, do strat przyczynili się głównie sami koźmiczanie.
W poniedziałkowy poranek Władysław Hajduk, sąsiad Wiktora Windaka, zostaje zaalarmowany informacją o tajemniczym znalezisku. Ponieważ pudło nadal leży w tym samym miejscu, Władysław postanawia go zabrać do domu w Koźmiczkach, powyżej Mostków. Prawdopodobnie nie ma pojęcia, co tak naprawdę przyniósł. Zdziwionemu Wiktorowi tłumaczy, że z takiego porządnego, blaszanego pojemnika zrobi poidło dla kur. Na swoje szczęście Wiktor odchodzi zanim dom Hajduków wyleci w powietrze. W wyniku rozbrajania znalezionej miny w domu Hajduków zginęły 3 osoby.
Rosjanie nie biorą jeńców – znalezionych w zabudowaniach Józefa Półtoraka, trzech dezerterów czeskiego pochodzenia, jak zeznają później świadkowie– rozstrzeliwuje na miejscu Rosjanka w żołnierskim mundurze. Podobny los spotyka oddział 15 żołnierzy Wermachtu, którzy schronili się na strychu domu nr 44. Zwołany naprędce „sąd polowy” błyskawicznie wydaje wyrok śmierci i natychmiast go wykonuje.
Sowieci nie zajmują się zwłokami Niemców. Rabują wszystko co ma jakąkolwiek wartość, a obdarte z butów i ubrań ciała zwyczajnie porzucają. Zdzierają z trupów nawet żołnierskie nieśmiertelniki – nieznany w Armii Czerwonej przedmiot, wykonany z cienkiej blaszki, wydaje się mieć także wartość handlową dla sowieckiego piechura. Porzucone, bezimienne zwłoki zostają następnie pochowane przez samych mieszkańców w sypanych naprędce, zbiorowych mogiłach, tam, gdzie zostały znalezione. Przez lata komunizmu groby te nie były oznaczone. Krzyże na nich pojawiły się dopiero niedawno, dziś nie mamy nawet pewności, że znamy wszystkie mogiły z tamtego czasu.
[Rozmiar: 8547 bajtów]
Mogiła obok stanowiska niemieckiego działka.
Fot. S.Dziedzic.
W piątek 27 stycznia pojawili się w Koźmicach pierwsi żołnierze w polskich mundurach. Były to oddziały świeżo sformowanej, 10 Dywizji Piechoty, maszerującej z rzeszowskich koszar na zachód z rozkazem ochrony śląskich fabryk i kopalń o które tak bardzo martwił się Stalin.
Dopiero 60 lat po wojnie w Koźmicach i Raciborsku nastąpiła ekshumacja zwłok. W 2005 roku misja PCK odnalazła na byłym stanowisku pod kapliczką szczątki 6 niezidentyfikowanych żołnierzy a w lesie nieopodal domu nr 44 szczątki kolejnych 15 Niemców. Przeniesiono je na Cmentarz Wojenny Żołnierzy Niemieckich w Siemianowicach Śląskich. Na swoją kolej w Koźmicach (i nie tylko tu) wciąż czekają inne jeszcze groby z końca wojny.
Andrzej Pasula


Następujące osoby udostępniły dokumenty i przekazały informacje: Piotr Kaczor, Stanisław Dziedzic (sołtys Koźmic Małych), Barbara Zapadlińska (red. nacz. Panoramy Powiatu Wielickiego) oraz Jan Kowal. Wszystkim serdecznie dziękuję.


Najważniejsze źródła:
1. Kronika szkolna z Raciborska.
2. Kronika szkolna z Gorzkowa.
3. Kronika szkolna z Koźmic Wielkich.
4. Informacje na temat osób z Koźmic Małych zaangażowanych w działania wojenne zebrane przez Stanisława Dziedzica (Zeszyt 42 Biblioteczki Wielickiej z 97 spotkania Wieliczka-Wieliczanie).
5. Protokoły PCK z ekshumacji – archiwum sołtysa Koźmic Małych, Stanisława Dziedzica.
6. Działania wojenne w rejonie Wieliczki w styczniu 1945 r. – K.Guzikowski; Panorama Powiatu Wielickiego; styczeń 2002
7. Manewr który ocalił Kraków. R.Sławecki
8. Wieliczka. Dzieje miasta. red. S.Gawęda
9. Drzewo genealogiczne koźmiczan - Piotr Kaczor

Sprostowanie do artykułu nadesłane w lutym 2009 przez Jana Kowala.
  1. Przesłuchanie pojmanych 15 niemieckich żołnierzy odbyło się w starym domu (który jeszcze pamiętam) u p. Ptaków KM nr 42 a nie pod nr 44. Jeszcze jesienią ub. roku o tych wydarzeniach i przesłuchaniu opowiadał szczegółowo po raz kolejny Kazimierz B. (wiek -ponad 80lat.)
  2. Trzej zbiegli czescy jeńcy nie ukrywali się na żadnym strychu domu Józefa Półtoraka KM nr 7. Koło ich domu „prowadzono” tych 3-ch żołnierzy niemieckich którzy zostali pochowani w lesie koło studzienki. Kolejne potwierdzenie, tym razem mojej mamy (wiek – 81 lat).
  3. Prawdą jest natomiast ukrywanie się żołnierzy niemieckich, czy innych? na strychu starego domu krytego strzechą p. Reginy Porąbka KM nr 15 (obecnie p. Kucharczyk, stacja trafo – Kamionki.) Wielokrotnie o tym opowiadała moja mama kiedy poruszaliśmy zagadnienia wojenne.
Jan Kowal


List Franciszka Ptaka ze wspomnieniami nadesłany w styczniu 2011 roku
[Rozmiar: 4020 bajtów]W styczniu 1945 roku mam niespełna sześć lat. Cóż taki brzdąc mógł zapamiętać? Wspomnienie odżyły po przeczytaniu w Internecie pięknego opracowania Koniec wojny w Koźmiczkach Andrzeja Pasuli. Moje wspomnienie może być niechronologiczne.
Siedziałem w kuchni przy oknie na warsztacie stolarskim i liczyłem samochody jadące drogą w kierunku Gorzkowa. Ilość ich z każdym dniem wzrastała i dochodziła do 200 sztuk. Czytaj więcej...


styczeń 2009 - styczeń 2011
kozmice.pl